Raz nastoletni złodziej
chciał pewnej pani z Łodzi
torebkę wyrwać z ręki
lecz dostał tęgie cięgi.
Rzecz działa się na pasach:
spostrzegła ananasa,
bo jego duży biceps
zasłaniał jej ulicę.
Blokował ruchy wszystkie
i jeszcze brechał pyskiem,
że właśnie szli ulicą
spojrzała na to lico.
/Ma taką ładną minę
i mógłby być mym synem
a robi tak nieładnie
bo paniom torby kradnie.
Nie wie jak to się stało,
choć czasu miała mało
chwyciła ananasa
a on ją wciąż przepraszał.
Skąd u niej taka siła
że chłopca pochwyciła?
Gdy torbę chciał uchwycić
zaplątał się w spódnicy.
Ciepło matki mu obce,
kto ujmie się za chłopcem?
Ja podam mu swą rękę
by skrócić mu udrękę.
Przestępstwo to znikome
więc wzięła go do domu,
aby wychować zgoła,
by chodził do kościoła.
To nie jest jego wina
bo przecież to dziecina
choć duża jak sam tytan
to wiedzę szybko chwyta.
Uczyła dziecko zasad
lecz wnet zniknęła kasa,
komputer i obrączka
bo Jaś to złota rączka.
Łzę pani uroniła
bo "klejnot" utraciła,
choć go nie miała wcześniej
odczuła to boleśnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz