Czas pochylił moje plecy
i pobielił mą czuprynę,
pewnie zrobił to dla hecy,
kto ponosi za to winę?
Jestem teraz starym dziadem,
siły w sobie mam niewiele,
rzadko daję sobie radę,
jakaś słabość jest na czele!
W piersi tchu mi już brakuje,
dłonie słabną co raz bardziej,
jakoś dziwnie wciąż się czuję,
hedonizmem także gardzę.
Kawy już nie piję wcale
bo nie będę w nocy spać
i nie chodzę już na bale-
zapomniała o mnie brać.
Radość znika też przede mną;
panie już mnie nie obchodzą
i depresja jest też ze mną,
dumam zawsze długą nocą.
Gwiazdy świecą mi daremnie,
księżyc błądzi zamyślony
i nadziei nie ma we mnie-
jestem ciągle nie golony.
Głowa mówi że to starość,
że nie mogę się poddawać
bo los zrobi mnie na szaro-
muszę z siebie więcej dawać.
Hej młodości skrzydła miałaś
które niosły nas wysoko,
moc nadziei też nam dałaś
i czuwało bystre oko!
Dziś do progu doleciałaś
który piękną nazwę nosi,
choć w pokusie ciągle trwałaś
nie musiałaś o nic prosić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz