Mój katharsis

 Idę nocą poprzez miasto
 ulicami samotnymi
 i przyglądam się wciąż gwiazdom
 i zachwycam się też nimi.

 Już ulice całkiem puste
 a ja idę jeden sam,
 mądrość miesza się z mym gustem-
 na ramieniu mą duszę mam.

 Co mnie pchnęło do wędrówki
 po północy w małym mieście?
 Chcę wyrzucić TO z mej główki
 aby spokój mieć nareszcie!

 Myśli w głowie kłębią się,
 w sercu wielki ciężar niosę,
 sam już nie wiem czego ja chcę
 i czy wszystko TO uniosę?

 Złe obrazy na dno strącam
 by w pamięci je pogrzebać,
 ta potrzeba jest paląca
 i ją rychło zrobić trzeba.

 Już z balastu wyzwolony
 patrzę w niebo znowu chętnie,
 jestem cały oczyszczony
 by spoglądać w nie namiętnie?

 Wyzwolony,odświeżony
 myślą,ciałem i uczuciem
 i na nowo narodzony
 żyję jak normalni ludzie.

 Serce moje nie kołacze,
 ciało me lekkie jest jak puch,
 dusza moja też nie płacze-
 dzisiaj już jestem Wielki Zuch!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz