Koniec lata na Zarzece

 U nas piękny bywa wrzesień
 i należy wciąż do lata,
 moc ciepełka jeszcze niesie
 i ozdabia aż pół świata.

 Słońce nam hartuje ciała
 przy udziale chłodnych nocy,
 ta metoda fajnie działa
 i z naturą nas jednoczy.

 Długie noce i krótkie dnie
 oblekają obraz inny,
 choć o maju nadal śnię
 wrzesień nie jest temu winny.

 Już się marszczy jarzębina
 ale za to inne drzewa
 rumienia się jak kalina,
 dzika róża już dojrzewa.

 Głóg,berberys na czerwono
 wystrojeni jak na bal
 anektują skarpy łono
 ozdabiając oną w dal.

 Tarka już nabiera mocy
 bo u boku dąb ją wspiera,
 tworzą duet tu uroczy
 który nigdy nie umiera.

 A po prawo już brzezina
 robi widowisko piękne:
 cicho się ku górze wspina
 a ja ze wzruszenia mięknę.

 Bażant biega sam po lesie,
 krzyczy głośno,błyszczy szlara,
 głos po trawach tak sie niesie
 że za chwilę pieje para.

  Aza czai się i tropi
 choć robi to w zabawie,
 jest łagodna,zła nie robi
 więc odpuszcza  i po sprawie.

 Po gałęziach słońce złote
 szarpie struny promieniami,
 wiatr nawraca je z powrotem
 omamiony zludzeniami.

 Kontempluje to zjawisko,
odpoczywam wśród natury,
 wielka radość bardzo blisko
 tuż obala psyche mury.

 Wieczór tutaj jest czarowny,
 Alibaba skryć się może,
 nastrój jego tak wymowny
 że go do ekstraktów włożę.


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz