Kurek na dachu kościoła

 Blaszany kurek na dachu
 strzeże przestworzy parafi,
 odważnie i bez strachu
 lustrować je sam potrafi.

Pomocy mu w tym nie trzeba,
kręci się ciągle w koło,
choć nie jada nawet chleba
jest mu przeważnie wesoło.

Choć bywa że się zamyśli
kiedy jesienna jest słota,
duma głęboko i myśli
i na łożysku się mota!

Wciąż skrzypi i pieje
lecz miejsca nie zmienia wcale,
coś w środku ptaka się dzieje,
wkrótce to minie mu ale.......

Czasem nadchodzi też chwila,
że kogut głośno zadzwoni,
przy tym się mocno wysila
i tupie jakby sto słoni.

Jak w sidłach wtedy się mota
i błyszczy w słońcu jak żywy,
chciałby być pewnie ze złota
albo mu zbrakło oliwy.

A może to fakt możliwy
że taki ptaszek mały
w przestworzach nie jest strachliwy
i wciąż o etat dba stały?

Bo chyba nie o to idzie
że on po ptasiemu żyje,
z innego ptactwa szydzi
a w środku serce mu bije?

Kiedy na niego spozieram
to tak mi się wciąż wydaje,
że ja mu zdrowie zabieram
a on blaszaka udaje.

A może kur się zakochał
i ma serduszko złamane;
jakaś nieczuła kokocha
mu rzekła:"wykręć się sianem!"








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz