Mój dom już twierdzą się staje
aby się zmienić w więzienie,
na dworze już pachnie majem-
w kogo ja biedny się zmienię?
Trawa zielona znów rośnie,
kosy gwizdają uroczo,
w mej duszy nie jest radośnie:
nic w niej nie kwitnie ochoczo.
Lilak zapachem się chwali
i śle go do izby mojej,
czai się o kilka cali-
natręt dwoi się i troi.
Aromat jego olewam,
nie czuję wcale wiosny
i złe humory wciąż miewam,
często też bywam zazdrosny.
Gdzie jest ma pogoda ducha
gdy sił potrzeba mi dużo?
ciało umysłu nie słucha-
nic to dobrego nie wróży.
Latem bo już wiosna minie
pójdziesz ze mną gdzieś nad rzekę
która z meandrów słynie-
oddasz się pod mą opiekę.
Wspomnieniom nie będzie końca
i wzruszą się dusze nasze,
pobiegniemy w stronę słońca
by stać się winnym igraszek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz