Ona siedziała na krzaku
a on się pod nim przechadzał,
rytm marszu nabierał smaku
chociaż piórkami zawadzał
o ostrą suchą trawę
która na skarpie rządziła,
ta nogi miała kulawe-
w ostrzu tkwiła jej siła.
On się nie martwił podłożem
bo nagle ujrzał rywala,
zaczęła się walka na noże,
w słońcu błyskała mu szlara.
Bażant był młody i silny
a ona na niego czekała;
więc w walce musiał być pilny,
niezłomny,twardy jak skała!
Skrzydła gubiły swe pióra,
pianie się niosło po rzece,
zwycięzcę nagrodzi kura:
odda się jego opiece.
Teraz tu musi zwyciężyć
aby rodzinę założyć,
mięśnie jak tytan naprężyć,
rywala w bójce położyć!
Krew barwi ich ostre dzioby
a szpony szyje kaleczą
i niszczą piękne ozdoby,
mgłą białą oczy obleczą.
Głośny strzał huknął na szczycie,
myśliwy strzelbę wysunął
i przerwał bażanta życie:
świat cały na ptaka runął!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz