Kontemplacja

We wspomnieniach piękne lato,
jesień kończy się już prawie,
siedzę w chacie jak domator
topiąc chandrę w czarnej kawie.


Miast zabawy i rozmowy,
śmiechu dziewcząt,brzęku szkła,
noc osacza mnie dziś płowa
by wciąż w nieskończoność trwać.

Księżyc chowa się za chmurę
by po chwili z niej wychynąć,
gwiazdy trwają przy nim murem,
raz mrugają a raz giną.

Samotny nie chcę pomocy
chociaż do ściany mam blisko:
ta ku mnie uparcie kroczy
swój korpus pochyla nisko.

Przerywam wnet pierścień kręgu
co wewnątrz więził me życie,
do teraz był mi udręką-
"odpłacę" mu to sowicie!

Otwieram okno i głowę
jak w rewolucji natury,
dotleniam serce na nowo-
znika mój nastrój ponury.

Bach już wypełnia mój pokój
i pieści mą chorą duszę,
aby ogarnął mnie spokój
na kontemplację się kuszę.

Emocje płyną jak ryby,
myśli lecą jak ptaki
a wspomnienia są na niby,
pragnienia jak w zbożu maki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz