Teoria względności

Tuż pod oknem spoconym,
przy stoliku znużony,
w małym barze nad rzeką
pan na kogoś wciąż czeka.


Dym mu prawie w połowie
siwe lata na głowie
jak artysta tuszuje,
lecz on tego nie czuje.

Osiemnasta już prawie
a ten ślęczy przy kawie
i wskazówkom iść każe
na zepsutym zegarze.

Czas na przekór gościowi
wciąż się hardo narowi,
wręcz buntuje niefajnie
miast pracować normalnie.

Serce mu się raduje
kiedy czas już szatkuje,
lecz naraża swe szanse
na trunkowe romanse.

Czas jest jednak majętny
bo pojęciem jest względnym:
często mknie powolutku
a maksimum da skutku.

Bywa dobrym kolegą
kiedy stawiasz na niego,
czasem miewa cię za nic
i potrafi też zranić.

Zbierasz go i hołubisz
ale bardzo nie lubisz
gdy ci starość doskwiera,
choć to brzydka maniera.

W saloniku bielonym,
przy stoliku zielonym
talia tkliwie szeleści
 bo pan Paweł ją pieści.

Czas jak złodziej umyka
i jak kasa co znika,
bo ją poker uwodzi
gdy słoneczko znów wschodzi.

Tu teoria względności
bywa radą dla gości;
na podanym przykładzie
też podlega zasadzie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz