Światło własne

Mokną w rynku wciąż ulice
i gnuśnieją w deszczu srogim,
namoknięte kamienice
ostrzegają śliskim progiem.


Okno w ramach opończy
więzi w głębi twoją postać,
teraz przyjażnie się łączy
bo na dłużej chce tu zostać.

Ty na pokojach królujesz
a na ulicy wciąż ratusz,
od wielu lat nam panujesz
w pokojach naszej chaty.

Szaruga już następuje
i szybko ubarwi wieczór,
fioletem go pomaluje
nim czarne ptaki się zlecą.

To ty w domu światłem własnym
rozjaśniasz nam miejsca bliskie
i to ty swym blaskiem jasnym
otaczasz tu skarby wszystkie.

Gdy lampy na rozkaz zgasną
a noc będzie rządzić w mieście
mieszczanie znów chętnie zasną
aby wypocząć nareszcie.

Wnet podejdziesz bez koszuli
wciąż nieśmiała i bezbronna
i z żenadą się przytulisz
jak mimoza,jak kwiat wonna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz