Mój Karol czyli Old Shatterhand wita lądy Ameryki

Syrena wyje jak zwierze,
parowiec na redzie kotwiczy,
na pokład Karol już bieży
bo lubi ciało swe ćwiczyć.


Reling granicą kowboja
zanim opuści ten statek,
wielu innych tu stoi
co w planie mają dostatek.

Już emigrantów tysiące
przywiodły do Ameryki
serca nadzieją płonące
pośród lamentów i krzyku!

Rudy Hans Schultze z rodziną
chce tu założyć swój browar,
interes w Polsce Żyd zwinął
by tu sprzedawać swój towar.

Opuszczą ciasne kajuty
oblicza ich zadumane
i postawią zdarte buty
już na ziemi obiecanej.

Karol ma inne zamiary;
przypłynął tu turystycznie,
nie czuje się jeszcze stary:
w prerii wręcz fantastycznie!

Wciąż czuje się młodo zgoła
gdy zmienia krótkie nazwisko:
Old Shatterhand go woła
Jankesów środowisko.

Mierząc przestrzeń mądrym wzrokiem
myślą mknie po dzikiej drodze
na gniadoszu, a u boku
pędzi mustang z dumnym wodzem.

By myśli ubrać w słowa
wybiera znów piękne szaty,
aby obdarzyć na nowo
nimi czerwonego brata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz