Dwa drzewa

Odurzony pięknym latem
stary ale mądry wrzesień
znów przyrody zmienia szatę...
Ptak nasionek kilka niesie
i do gniazda swego leci
chcąc nakarmić swoje dzieci.
Aby Florę zadowolić
wrzesień barwy potasował
i pomieszał je do woli:
jasną zieleń gdzieś pochował
i zamienił na brązowe,
złote oraz purpurowe!

Ptak upuścił dwa ziarenka
które spadły tuż za łąką
by zamienić się w cudeńka
gdy nie mogą zostać mąką,
nie wypełnią poidy ptaka
kiedy jest ich wola taka

Już za łąką i za rzeką
skarpa wolno się wynurza
i na gości wiernie czeka
bowiem jest tu częścią wzgórza
i ramieniem swym osłania
dzieci Flory od zarania.

Wnet natura cud uczyni
i potęgę swą pokaże
kiedy wyjmie ze swej skrzyni
życie,które idzie w parze
z wolną wolą i rozumem
by panować pośród tłumu!

Rosną drzewka już lat kilka
obok innych różnych drzewek,
czas ten minął im jak chwilka
pośród wielu samosiewek-
życie płynie im w radości
i nie znają swej przyszłości.

Wicher z grudniem się układa
kiedy pieści białym puchem
mordę garbatego dziada,
który taszczy za pazuchą
topór,który Flory rani
jej urodę wciąż bez granic!

Wśród młodnika wciąż się błąka
i kaleczy brudną girę:
wyrastają wnet na łąkach
krwawe maki choć przez chwilę
a puch biały je otoczy
nim przestanie rana broczyć!

Przyszła wiosna roześmiana,
drzewka rosną wyśmienicie.
Dziad morderca na kolanach
klęczy stale przy korycie
jak szczur obok tłustej parzy
i o ścince już nie marzy!

Rosną drzewka solidarnie
i człowieka się nie boją,
mogły przecież zginąć marnie;
rany koron już się goją
bo tak każde drzewo umie
gdy polega na rozumie!

Tak jak ludzie myślą drzewa
i jak ludzie żyją stale,
a ich życie świat zdumiewa
kiedy rosną gdzieś na skale,
gdy trwać muszą na rubieży
radzą sobie jak należy.

Nasi młodzi przyjaciele
tak na słońcu jak na mrozie
wymagają wciąż niewiele,
aby mogły żyć w symbiozie
od narodzin ku przyszłości,
od nadziei do radości!

Płyną lata wdzięcznej sośnie,
upływają równolegle
modrzewiowi który rośnie
obok dziarsko,strzela biegle
pozwalając by sąsiadka
mogła rosnąć także gładko.

Zimą sosna go przytuli
bo on stoi od północy,
więc biedaczek bez koszuli
nie przetrwałby zimnej nocy,
która często tu zachodzi
i swawoląc chłodem godzi!

Często pozór sobie dają
komponując różne frazy
i sekrety różne mają.
Mają także wspólną bazę:
twardy korzeń który spaja
idealnie,nie rozdwaja!

W banku słoi hermetycznych
wielkie moce kumulują,
które w sposób niebotyczny
w przyszłość swoją transportują-
tak potrzeby zaspokoją
komfortowo na ich dwoje!

Każde ma przestrzeni tyle,
że swych ruchów nie krępuje,
nie zostaje nigdy w tyle.
Perspektywa je frapuje
a samotność nie doskwiera
bo ma obok przyjaciela!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz